Cześć wszystkim w nowym roku! 🙂 Już chyba trochę się oswoiliśmy z myślą, że na kalendarzu widnieje “2020”. Ja jednak, tradycyjnie, cały styczeń wychodzę z bloków startowych na kolejny rok… Tym samym nie uważam, że postanowienia i plany noworoczne podejmować można tylko w pierwszym dniu/tygodniu stycznia. Warto przemyśleć nasze pomysły na nowy rok, a jednocześnie nie zadręczać się myślą, że należy realizować je już teraz. Dajmy sobie czas. Najważniejsze, że wiesz, co w tym roku chcesz osiągnąć, a droga do realizacji celu jest już sprawą indywidualną. U mnie złożyło się tak, że rozpoczynam ją dziś. Do rzeczy! 🙂
Dotychczas dzieliłam się z Wami na blogu moimi pomysłami na bycie bardziej eko i korzystanie z produktów codziennego użytku w przemyślany i rozsądny sposób. Mając świadomość, że nie zawsze będzie tak łatwo z realizacją celu jak przy przejściu na butelki wielokrotnego użytku lub zamianę żelu pod prysznic na naturalne mydło – w tym roku postanowiłam podnieść poprzeczkę wyżej, Tym samym rok 2020 jest moim rokiem bez zakupów 🙂!!! Pewnie parę/-u z Was już słyszało o osobach związanych z zero waste podejmujących to roczne wyzwanie. Oczywiście rok bez zakupów można rozpocząć w dowolnie wybranym terminie, ale dla mnie złożyło się to akurat teraz.
DLACZEGO I PO CO?
Dlaczego akurat rok bez zakupów i czy faktycznie oznacza to, że nie będę mogła wejść już do żadnego sklepu? Częściowo tak, ale diabeł tkwi w szczegółach… Moje dotychczasowe działania w temacie zero waste uświadomiły mi, że wokół mam wiele rzeczy, które cały czas czekają aż je zużyję. Czasami ich pobyt w tej mojej osobistej “poczekalni” trwa naprawdę dłuuuuugo. Są to rzeczy otrzymane w prezencie, kupione na promocji, pod wpływem impulsu: bo nowe, bo ładne, bo wszyscy o tym mówią i warto to mieć lub wypróbować… Zgromadziłam tego całkiem sporo i na pewno każdy z Was dostrzeże podobną zależność, jeśli tylko spojrzy na sprawę z dystansu i obiektywnie. Po krótkiej analizie stanu poczekalni zdałam sobie sprawę, że nie ma szans, bym to wszystko wykorzystała (nawet w perspektywie rocznej). Zatem oficjalnie wyhamowuję tempo moich zakupów… i nie dopuszczam żadnej taryfy ulgowej.
Nie oznacza to, że w 2020 nie kupię nic w żadnym sklepie. Chodzi o to, by moje zakupy nie były podyktowane chęcią posiadania nowszego i (teoretycznie) lepszego produktu. Dopiero w momencie, kiedy rzeczywiście odczuję brak danej rzeczy, to sięgnę po nią w sklepie (oczywiście nie zapominając o zasadach zero waste!). Dotyczyć to będzie kosmetyków, ubrań, książek, rzeczy do wystroju wnętrz, akcesoriów, itp. O ile sprawę kosmetyków mam już ogarniętą (pamiętacie wpis o naturalnych kosmetykach?), o tyle w kwestii kupowania ubrań i akcesoriów sprawa nie wygląda tak różowo…
Ubrania tanio produkowane i kiepskiej jakości prowadzą do wysokiego kosztu ekologicznego, gdyż większość z nich nie nadaje się do ponownego przetworzenia i stanowi jedno z głównych źródeł mikroplastiku w morzach i oceanach. Mikroplastik szkodzi rybom, a to wpływa na ich ogólny stan zdrowia i zwiększa śmiertelność gatunków. Szacuje się także, że 85% wytworzonych tekstyliów trafia na wysypiska. Ponadto, proces ich produkcji generuje ogromne ilości dwutlenku węgla, przewyższające nawet ilości generowane przez loty międzynarodowe. Szok! Zatem szaleństwu zakupów ubrań mówię “nie!”.
Napisałam, że 2020 będzie rokiem bez zakupów, ale już pewnie zauważyliście, że nie rezygnuje całkowicie z kupowania czegokolwiek. Mam zamiar kupować tylko rzeczy potrzebne, a w kwestii ubrań kierować się przede wszystkim ich jakością i filozofią producenta w kwestii dbania o środowisko, ale i pracowników. W przypadku braku takich informacji, nie będę decydowała się na zakup.
JAK ZACZYNAM?
Dość nietypowo jak dla mnie – czyli od second-handów (czego nigdy do tej pory nie robiłam!). Mam też w planach organizację swap party – imprezy połączonej z wymianą ubrań. Wielu z nas ma w szafie rzeczy, które de facto zajmują tylko miejsce na wieszakach. Bo, choć wydaje nam się, że kiedyś je założymy, to najczęściej to kiedyś nie nadchodzi… Naszą ciągłą walkę o “przyszłe ja” często przegrywamy, a jeśli już ją wygramy, to okazuje się, że ubrania z poczekalni są niemodne… Czyli zdania typu: “założę to wtedy, gdy …” (i tu wstaw odpowiednie dla siebie słowo) w tym roku nie wypowiadamy! Rozsądna szafa to jest moje wyzwanie 🙂
Nie chcę też popadać w skrajności, bo moim celem nie jest doprowadzenie siebie do frustracji. Ja z mojego postanowienia mam czerpać radość! I tak jak już wcześniej wspomniałam, chodzi mi przede wszystkim o bardzo rozsądne i świadome zakupy w 2020 roku. Podejmując wyzwanie bądźcie świadomi, że kampanie promocyjne były, są i będą, zatem nie dajcie się nabrać na: wyprzedaże letnie, zimowe, wakacyjne… promocje 2 w cenie 1, świetne oferty wyłącznie dla posiadaczy kart lojalnościowych, czy ekskluzywne oferty z okazji walentynek, pierwszego dnia wiosny, dnia kobiet, niedzieli poprzedzającej kolejny miesiąc, czy innych “wyjątkowych” dni, które złudnie usprawiedliwiają kolejne nowe rzeczy w naszych domach, a faktycznie lądują w poczekalni.
Wierzę, że ten rok będzie przełomowy, jeśli chodzi o moje podejście do zakupów 🙂 Jednocześnie pozostanę w tym wszystkim sobą, bo wciąż mam zamiar kupować rzeczy, które będą mi służyć na długie lata i cieszyć się ich jakością oraz komfortem. Na pewno jednak momentów na zakupy będzie o wiele mniej i muszę z tym żyć… Trzymajcie kciuki! 🙂
Poniżej możecie sprawdzić, jak nasze ubrania “wyglądają” dzisiaj w praktyce i jaki wpływ na środowisko naturalne ma ich produkcja.
Mam także w planach podzielić się z Wami moją “listą niezakupową” na ten rok, gdyż uważam, że warto to sobie rozpisać po to, by w chwilach zwątpienia mieć oczywiste dowody na moje małe sukcesy.
A jak tam Wasze postanowienia noworoczne? Macie swoje plany na 2020 rok w temacie zero waste? Chętnie poczytam o Waszych pomysłach! A może ktoś z Was ma już ochotę dołączyć do wyzwania roku bez zakupów? 🙂 Jesteśmy w kontakcie!